W latach 1981-1987 mieszkałam w Zarii, w północnej Nigerii. Ten blog to próba utrwalenia tamtych niezwykłych lat, przeżyć, piękna Afryki, świata z innej epoki, ważnego fragmentu mojej przeszłości. Blog powstał wiele lat po moim powrocie do kraju, zdjęcia pomagały przywrócić wspomnienia, ale jest ich za mało, w dodatku większość zdjęć przepadła. Blog jest zamknięty, ale komentarze i pytania są mile widziane.

4 grudnia 2013

Na trasie Zaria - Warszawa



Zatem dzisiaj o powrotach do domu z Zarii, na wakacje, niekoniecznie najkrótszą drogą. Zwykle towarzyszył nam Miro, który od małego okazał się zapalonym podróżnikiem, dzieckiem ciekawym świata, nigdy nie znudzonym wędrówkami nawet po zabytkach czy muzeach. Zostało mu to do dzisiaj.

Dla zainteresowanych polecam jego podróżniczy blog


Kilka zdjęć z tych wypraw, raczej dla oddania klimatu tamtych lat, bo niemal każdy zna dzisiaj te miejsca, gdy świat stoi otworem, a paszport leży w szufladzie w domu. Kto pamięta dzisiaj, że nie oddanie paszportu niemal natychmiast po powrocie do kraju było przestępstwem? A kto mógł ten paszport dostać, to jeszcze inna historia.
W tęsknocie za PRL-em i jego opiekuńczym systemem socjalnym, można może narzekać na trudy wolnorynkowego życia, bezrobocie, ale wolność w każdym wymiarze, którą mamy dzisiaj, mnie rekompensuje ewentualne trudności.

Madryt


Berlin Zachodni i parki



  I obrazek całkowicie historyczny. Tego muru na szczęście już nie ma.


Zwiedzanie Checkpoint Charlie robiło wrażenie nawet na tym małym chłopcu, a opowieści Polaków, których poznaliśmy po zachodniej stronie, w tamtych latach, były wstrząsające.

Wstrząsające było też przekraczanie granicy do Berlina Wschodniego. Z powodu kontrastu. Bogactwa i urody miasta po zachodniej stronie, surowości i szarości po wschodniej. Zwykle po spędzeniu kilku dni w Berlinie Zachodnim jechaliśmy na specjalny przystanek autobusowy, skąd dostawaliśmy się do Berlina Wschodniego, by stamtąd samolotem dotrzeć do Warszawy. Lotów do Warszawy z Berlina Zachodniego jakoś wtedy nie było. Autobusy te kursowały rzadko, chyba były dwa w ciągu dnia, rano i po południu.

Wyobraźcie sobie nasze przerażenie kiedy w którymś kolejnym roku dotarłszy na przystanek odkryliśmy, że zmieniła się godzina odjazdu. Ostatni tego dnia autobus do części wschodniej już odjechał. To oznaczało nie tylko to, że nie zdążymy na nasz samolot do domu, ale chyba wiele więcej. Zezwolenie na pobyt w Berlinie Zachodnim było jedynie na ściśle określony czas. Co robić? Byliśmy absolutnie bezradni. Siedzieliśmy tam, coraz bardziej przerażeni licząc na cud. 

 
I jak zwykle cud się zdarzył.

Po jakiejś godzinie naszego pobytu na opustoszałym przystanku nagle podjechał autobus. Był kompletnie pusty. Kierowca otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Z duszą na ramieniu wsiedliśmy, nie mając żadnej pewności, jaki będzie przystanek końcowy. Było nim lotnisko w Berlinie Wschodnim, w sam raz by zdążyć na nasz samolot.

Wielki Brat Czuwał?


Sprawa tajemniczego autobusu nigdy się nie wyjaśniła. Nie wiem czy takie przystanki były monitorowane, ale zapewne były pod obserwacją i ktoś zdając sobie sprawę z kłopotów, jakie mogą z tego wyniknąć zorganizował nam taki transport. Innego wyjaśnienia nie mam.

Przyjazd do Polski po wakacjach na zachodzie, w ciuchach kupionych na zachodzie, ze środkami, by co nieco zaszaleć w ojczyźnie, czyniła nas niezwykle rozchwytywanymi ludźmi. Inna rzecz, że nasze opowieści w tamtych czasach dla ludzi siedzących za żelazną kurtyną były jak bajka o żelaznym wilku. Dla przypomnienia – to są lata 80-te, szczególnie trudne w ich początkach, ze stanem wojennym i wkrótce po nim. 

A Miro z najnowszymi modelami oryginalnych matchboxów i klockami Lego w wersji Technic budził wśród kolegów nieukrywany podziw.
Marność nad marnościami - co za komercyjne podejście. No tak, tylko to była nasza rekompensata za te 10 miesięcy w nigeryjskim kotle.

1 komentarz:

  1. Sama czytam to dzisiaj ze zdumieniem! Brak możliwości swobodnego podróżowania wydaje się wręcz nieprawdopodobny nawet mnie. Jednak szybko zapominamy to, co było złe, nie do końca doceniamy obecną rzeczywistość i dostęp do wszystkiego. Telefon w każdej kieszeni, internet, paszport, tanie loty, możliwość dotarcia do niemal każdego zakątka świata, jeśli tylko przyjdzie nam na to ochota. I jeszcze pytanie - doceniając te wartości, czy na pewno umiemy pamiętać, że nie są dane na zawsze?

    OdpowiedzUsuń