Zatem dzisiaj o powrotach do domu z Zarii, na wakacje, niekoniecznie najkrótszą drogą. Zwykle towarzyszył nam
Miro, który od małego okazał się zapalonym podróżnikiem, dzieckiem ciekawym
świata, nigdy nie znudzonym wędrówkami nawet po zabytkach czy muzeach. Zostało
mu to do dzisiaj.
Dla zainteresowanych polecam jego podróżniczy blog
Kilka zdjęć z tych wypraw, raczej dla oddania klimatu tamtych lat, bo niemal każdy zna dzisiaj te miejsca, gdy świat stoi otworem, a paszport leży w szufladzie w domu. Kto pamięta dzisiaj, że nie oddanie paszportu niemal natychmiast po powrocie do kraju było przestępstwem? A kto mógł ten paszport dostać, to jeszcze inna historia.
W tęsknocie za PRL-em i jego opiekuńczym systemem socjalnym, można może narzekać na trudy wolnorynkowego życia, bezrobocie, ale wolność w każdym wymiarze, którą mamy dzisiaj, mnie rekompensuje ewentualne trudności.
Madryt
Dla zainteresowanych polecam jego podróżniczy blog
Kilka zdjęć z tych wypraw, raczej dla oddania klimatu tamtych lat, bo niemal każdy zna dzisiaj te miejsca, gdy świat stoi otworem, a paszport leży w szufladzie w domu. Kto pamięta dzisiaj, że nie oddanie paszportu niemal natychmiast po powrocie do kraju było przestępstwem? A kto mógł ten paszport dostać, to jeszcze inna historia.
W tęsknocie za PRL-em i jego opiekuńczym systemem socjalnym, można może narzekać na trudy wolnorynkowego życia, bezrobocie, ale wolność w każdym wymiarze, którą mamy dzisiaj, mnie rekompensuje ewentualne trudności.
Madryt
Berlin Zachodni i parki
I obrazek całkowicie historyczny. Tego muru na szczęście już nie ma.
Zwiedzanie Checkpoint Charlie robiło wrażenie nawet na tym małym chłopcu, a opowieści Polaków, których poznaliśmy po zachodniej stronie, w tamtych latach, były wstrząsające.
Wstrząsające było też
przekraczanie granicy do Berlina Wschodniego. Z powodu kontrastu. Bogactwa i urody
miasta po zachodniej stronie, surowości i szarości po wschodniej. Zwykle po
spędzeniu kilku dni w Berlinie Zachodnim jechaliśmy na specjalny przystanek
autobusowy, skąd dostawaliśmy się do
Berlina Wschodniego, by stamtąd samolotem dotrzeć do Warszawy. Lotów do
Warszawy z Berlina Zachodniego jakoś wtedy nie było. Autobusy te kursowały
rzadko, chyba były dwa w ciągu dnia, rano i po południu.
I jak zwykle cud się zdarzył.
Po jakiejś godzinie naszego pobytu na opustoszałym przystanku nagle podjechał autobus. Był kompletnie pusty. Kierowca otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Z duszą na ramieniu wsiedliśmy, nie mając żadnej pewności, jaki będzie przystanek końcowy. Było nim lotnisko w Berlinie Wschodnim, w sam raz by zdążyć na nasz samolot.
Po jakiejś godzinie naszego pobytu na opustoszałym przystanku nagle podjechał autobus. Był kompletnie pusty. Kierowca otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Z duszą na ramieniu wsiedliśmy, nie mając żadnej pewności, jaki będzie przystanek końcowy. Było nim lotnisko w Berlinie Wschodnim, w sam raz by zdążyć na nasz samolot.
Wielki Brat Czuwał?
Sprawa tajemniczego
autobusu nigdy się nie wyjaśniła. Nie wiem czy takie przystanki były
monitorowane, ale zapewne były pod obserwacją i ktoś zdając sobie sprawę z
kłopotów, jakie mogą z tego wyniknąć zorganizował nam taki transport. Innego
wyjaśnienia nie mam.
Przyjazd do Polski po wakacjach na zachodzie, w ciuchach kupionych na zachodzie, ze środkami, by co nieco zaszaleć w ojczyźnie, czyniła nas niezwykle rozchwytywanymi ludźmi. Inna rzecz, że nasze opowieści w tamtych czasach dla ludzi siedzących za żelazną kurtyną były jak bajka o żelaznym wilku. Dla przypomnienia – to są lata 80-te, szczególnie trudne w ich początkach, ze stanem wojennym i wkrótce po nim.
Przyjazd do Polski po wakacjach na zachodzie, w ciuchach kupionych na zachodzie, ze środkami, by co nieco zaszaleć w ojczyźnie, czyniła nas niezwykle rozchwytywanymi ludźmi. Inna rzecz, że nasze opowieści w tamtych czasach dla ludzi siedzących za żelazną kurtyną były jak bajka o żelaznym wilku. Dla przypomnienia – to są lata 80-te, szczególnie trudne w ich początkach, ze stanem wojennym i wkrótce po nim.
Marność nad marnościami - co za komercyjne podejście. No tak, tylko to była nasza rekompensata za te 10 miesięcy w nigeryjskim kotle.
Sama czytam to dzisiaj ze zdumieniem! Brak możliwości swobodnego podróżowania wydaje się wręcz nieprawdopodobny nawet mnie. Jednak szybko zapominamy to, co było złe, nie do końca doceniamy obecną rzeczywistość i dostęp do wszystkiego. Telefon w każdej kieszeni, internet, paszport, tanie loty, możliwość dotarcia do niemal każdego zakątka świata, jeśli tylko przyjdzie nam na to ochota. I jeszcze pytanie - doceniając te wartości, czy na pewno umiemy pamiętać, że nie są dane na zawsze?
OdpowiedzUsuń