Dzisiaj chcę napisać o
dzieciach w Afryce.
Moich, nie tych biedakach zarabiających handlem od niemal
urodzenia, czy biegających tłumnie za nami z wyciągniętymi brudnymi łapkami i
wołających 'Dashi, dashi', proszących o pieniążek. To jednak jest obrazek znany
na całym Bliskim i Dalekim Wschodzie, także dzisiaj.
Chcę napisać króciutko o
mojej dwójce, ponieważ zdaję sobie sprawę, że można mieć wątpliwości co do naszej
decyzji o wyjeździe z takimi małymi dziećmi do Afryki? Podejmować takie ryzyko,
narażać dzieci?
Jak było w praktyce wiele już opisałam. Jedyna niebezpieczna sytuacja, kiedy Miro miał tę straszliwą szpitalną 'przygodę', tak naprawdę mogła wydarzyć się wszędzie. Uczulenie na leki mogło się pojawić kiedykolwiek, tylko czy wtedy byłby w pobliżu taki lekarz jak Sława?
Jak było w praktyce wiele już opisałam. Jedyna niebezpieczna sytuacja, kiedy Miro miał tę straszliwą szpitalną 'przygodę', tak naprawdę mogła wydarzyć się wszędzie. Uczulenie na leki mogło się pojawić kiedykolwiek, tylko czy wtedy byłby w pobliżu taki lekarz jak Sława?
Innych prawdziwych
niebezpieczeństw nie pamiętam. Dzieciaki były tu całkiem szczęśliwe, żyły na
otwartej przestrzeni, w bliskim kontakcie z naturą, w tym powolnym, spokojnym
mijaniu dni, gdzie nikt, nigdzie nie gonił, gdzie był czas na wyprawy w teren,
nad tamę, na farmę, na zbieranie kamyków, a kiedyś nawet skorpionów - na
szczęście w porę zauważyłam.
Piknik na Górze Kufena
Piknik na Górze Kufena
Spacer po Campusie
Kontakt z rówieśnikami z innego świata oczywiście miał ogromny wpływ na Miro. To nie tylko język, to od dziecka przyzwyczajenie się do odmienności, innego koloru skóry, innego zachowania i zaakceptowanie tego jako stanu absolutnie naturalnego.
Mnóstwo kontaktów z innymi dziećmi, nie tylko z Polski.
Swoboda w przechodzeniu z polskiego na angielski, o czym już pisałam, to sprawa nie do przecenienia.
Oczywiście wiek Miro miał
tu kluczowe znaczenie. Spędził w Afryce lata od 5-go do 11-go roku życia. To
czego się nauczył, pozostało. Inaczej w przypadku Marty. Przyjechała jako
niemal niemowlę, potem miała rok przerwy w pobycie w Zarii, do tego dochodziła
choroba, która z czasem okazała się być bardziej poważna i skomplikowana niż
myśleliśmy. Do tego, albo raczej w wyniku tego dochodziły ogólne problemy
rozwojowe.
Tak więc, zapewne każde dziecko może skorzystać z takiego 'światowego' epizodu inaczej, albo wcale. Jedno jest pewne - ich pobyt w Nigerii na pewno nie zaszkodził im w żaden sposób, a w przypadku Miro to były same korzyści.
Tak więc, zapewne każde dziecko może skorzystać z takiego 'światowego' epizodu inaczej, albo wcale. Jedno jest pewne - ich pobyt w Nigerii na pewno nie zaszkodził im w żaden sposób, a w przypadku Miro to były same korzyści.
Trafiłam na Twój blog, Twoje historie, obraz Nigerii są wspaniałe. Uzupełniają mi wspomnienia mojego dziadka o Nigerii! Pozdrawiam i dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, cieszę się. Ciekawa jestem bardzo, kiedy to dziadek był w Nigerii, w jakich rejonach. Może się spotkaliśmy ;-)
UsuńKrysiu, piękne wspomnienia, czasem mam dreszcze podczas czytania. Czytam i próbuję sobie wyobrazić pewne sceny. Przeżyłaś bezcenne chwile :) podziwiam Cię!
OdpowiedzUsuń