Jesteśmy zatem w Zarii.
Do tego pocięta wyschłymi wąwozami
albo skalnymi formacjami zwanymi ‘inselberg’ górami
wyspowymi, ciekawym efektem geologicznych przemian.
Poza porą deszczową, która trwa orientacyjnie od maja do końca
września roślinność jest bardzo rzadka, zwykle suche trawy, kolczaste niskie
krzewy, drzewa, które są w stanie pobrać wodę z głębin ziemi. Pomimo surowości
ten czerwony krajobraz nie wydawał się ani monotonny, ani odpychający. Wędrowanie po
tych sawannach, w gorącym afrykańskim powietrzu pełnym zapachu palm, akacji
było warte tego wysiłku.
Lateryt, ta czerwona nigeryjska ziemia, to jednak cenny
materiał budowlany. Wszystko, albo niemal wszystko, ulepione było tutaj z tego
gliniastego surowca. Przede wszystkim domy. Tak wyglądały nigeryjskie wioski
wtedy i sądzę, że nadal niewiele mogło się tam zmienić.
Bieda i warunki życia mieszkańców północy Nigerii za każdym
razem, podczas licznych podróży po nigeryjskich pustkowiach, budziły wręcz
niedowierzanie, że można przetrwać w tych warunkach. Permanentny brak wody,
ograniczone możliwości zdobywania żywności, choroby - niezwykle groźna i nadal śmiertelna malaria, ślepota rzeczna, okresowo cholera, żółta febra,
oraz mnogość wszelkich pasożytów skórnych i przewodu pokarmowego nie zmieniały
faktu, że Fulani, pasterski lud północy żył i zachowywał pogodę ducha.
A oto wnętrze glinianej wioski
„Dzbanuszek” na kukurydzę:
Pomimo tych warunków kobiety Hausa i Fulani, dwóch
najważniejszych plemion północy zawsze
wyglądały niezwykle efektownie. Ich strój to zwykle kilka pasów materiału
omotanego wokół ciała materiału, przepięknie farbowanego w prymitywnych
ziemnych farbiarniach, zwykle z dodatkowym kawałkiem na zawiązanie na brzuchu
lub plecach nieodłącznego dziecka. No i także nieodłączne ozdoby z kości słoniowej,
malachitu, rozmaitych paciorków wypalanych ze szkła i gliny, z włosami
zaplecionymi w najbardziej misterne konstrukcje warkoczyków. A że ludy północy
to szczupłe wiotkie sylwetki, rzeźbione rysy twarzy, było na co patrzeć.
Do tego nie mając żadnych warunków do utrzymania czystości ich domostwa, a
i ich mieszkańcy byli zawsze czyści i doprani. Tu tradycyjnie pranie nad rzeką
Jak nasze babki - na kamieniach, z jakąś witką do trzepania
namoczonych w wodzie rzeczy.
Z ciekawości zajrzałam do współczesnego przewodnika turystycznego po Nigerii z roku 2008, czyli 20 lat później. Polecam zajrzyjcie sami: Nigeria.html
Z ciekawości zajrzałam do współczesnego przewodnika turystycznego po Nigerii z roku 2008, czyli 20 lat później. Polecam zajrzyjcie sami: Nigeria.html
Tu tylko jeden cytat: 'Nigeria jest zwykle omijana przez turystów szerokim łukiem. Podczas całego mojego pobytu tutaj, nie widziałem ani jednego turysty i tylko jednego białego w ogóle. Nie dość, że choć kraj to ogromny i spektakularnych atrakcji turystycznych tutaj prawie nie ma, to jeszcze kojarzony jest z powszechną przestępczością i korupcją. '
A więc bez zmian.
Może i brak atrakcji turystycznych w tym tradycyjnym
znaczeniu. Dla mnie wizyta w przydrożnej wiosce i spotkanie z niezwykle
uradowanymi naszym przybyciem mieszkańcami, było bardzo interesujące.
O atrakcyjności miejscowych dam już pisałam, nasi panowie je wprost uwielbiali.
A jaką atrakcją było umknięcie przed rozpędzonym tirem prowadzonym przez kierowcę napędzanego orzeszkami cola. Mojemu mężowi raz się nie udało.
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Czas powrócić do tej trzyosobowej polskiej rodziny w Hotelu Kongo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz