Kilka lat z życia, życia w Nigerii w latach 80-tych,
czasach kiedy podróż zagraniczna była dana nielicznym, kiedy paszport był
przedmiotem niedostępnych marzeń, a do tego podróż do kraju na czarnym lądzie,
o którym wtedy, można było wiedzieć naprawdę niewiele.
No to jest połowa roku 1982.
Kilka miesięcy po
wprowadzeniu stanu wojennego, a nasza trzyosobowa rodzina opuszcza kraj, jadąc
w nieznane. To inna epoka - nie ma Internetu, telefonów komórkowych, nie można
tak jak dzisiaj znaleźć w Google informacji o tym, co czeka nas na miejscu, a każdy
kontakt z krajem, z rodziną będzie wielkim wyzwaniem.
Trasa przed
nami długa: Warszawa - Berlin Wschodni - Berlin Zachodni – Lagos – Kano - Zaria. Jak czuje się matka, która zabiera na taką wyprawę niespełna 5-cio letnie dziecko? To widać chyba najlepiej na naszym wspólnym paszportowym zdjęciu zrobionym podczas przygotowań do wyjazdu.
Co nas skłoniło do tego kroku?
Wszystko.
Sytuacja rodzinna, uwikłanie w to co działo się wokół, okazja by wyjechać, ciekawość świata, ale także możliwość zarobienia nieco grosza, co dla dwojga naukowców na groszowych pensyjkach nie było bez znaczenia. Okazją był kontrakt Pol-Serwisu dla mojego męża - kto żyje długo jak ja, to wie, co to było.
A że do Nigerii? Tam niewiele osób chciało jechać! Kraj biedny, skorumpowany, jeszcze ze śladami wojny biafrańskiej - domowej wojny pomiędzy muzułmańską północą a chrześcijańskim południem. O korupcji uczyliśmy się każdego dnia na własnej skórze, a religijne waśnie nie raz wyganiały nas w popłochu z Nigerii. Ale wracaliśmy.
Wszystko.
Sytuacja rodzinna, uwikłanie w to co działo się wokół, okazja by wyjechać, ciekawość świata, ale także możliwość zarobienia nieco grosza, co dla dwojga naukowców na groszowych pensyjkach nie było bez znaczenia. Okazją był kontrakt Pol-Serwisu dla mojego męża - kto żyje długo jak ja, to wie, co to było.
A że do Nigerii? Tam niewiele osób chciało jechać! Kraj biedny, skorumpowany, jeszcze ze śladami wojny biafrańskiej - domowej wojny pomiędzy muzułmańską północą a chrześcijańskim południem. O korupcji uczyliśmy się każdego dnia na własnej skórze, a religijne waśnie nie raz wyganiały nas w popłochu z Nigerii. Ale wracaliśmy.
Po pewnym czasie, Afryka jest jak nałóg, tęskni się za
nią zawsze…
Uprzedzając fakty napiszę, że szczęśliwie dotarliśmy i zamieszkaliśmy w hotelu Kongo,
skąd pochodzi to zdjęcie.
A dlaczego w hotelu... no to już jest początek opowieści, gdzie nic, nigdy nie było normalne, a nieprawdopodobne zbiegi okoliczności jakoś ratowały nas z najgorszych opresji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz